Weszłam do
szkoły w znakomitym humorze. Wczoraj spędziłam miło popołudnie na słodkim
leniuchowaniu, noc minęła mi również bez żadnych zakłóceń, przez co się
wyspałam i ogólnie tak jakoś. Codzienny upał panujący w Los Angeles jakoś
przestał mi przeszkadzać, a wręcz przeciwnie… Wszystko układało się jak
najbardziej po mojej myśli. Podeszłam do swojej szafki tanecznym krokiem i
rzuciłam w jej głąb mój strój na dzisiejsze treningi. Każdy piątek spędzam w
szkole aż do późnego popołudnia. Nie brzmi to zachęcająco, jednak nie narzekam.
Wyciągnęłam potrzebne książki i ruszyłam
w stronę klasy. Widziałam wszystkie te spojrzenia kierowane w moją stronę…
Niektóre były pełne nienawiści czy zazdrości inne emanowały pożądaniem. Mogłam
wyczytać z ich oczy wszystko i tylko posyłać w ich stronę zwycięskie uśmiechy. Kogo to
obchodziło, że w głowie huczało mi od natłoku myśli.
Gdybyście tylko wiedzieli…
Pod klasą zobaczyłam swoje „przyjaciółki”, które tak naprawdę nie zasługiwały na ich miano. Nawet Brooklyn, która się za nią podawała. Tak naprawdę robiły wszystko żeby mi się podlizać. Tak po prostu.
-Cześć Julii! – zapiszczała jedna
z trzech, które mnie „powitały”. Reszta również do niej dołączyła. – Jejku jak
ty ślicznie wyglądasz! – kontynuowała. Spojrzałam na siebie i tutaj w tym wypadku,
mogłam przyznać jej rację. Moje obcisłe jeansy, które idealnie na mnie leżały,
doskonale kompletowały się z błyszczącym topem na cieniutkich ramiączkach. No i
nie zapominajmy o moich ulubionych szpilkach od Gucciego. Pomimo tego, że
ciuchy były markowe, nie afiszowałam się nimi tak bardzo. To, że
noszę bieliznę Victoria Secrets, nie znaczy, że będę pokazywała się bez ubrań na prawo i
lewo. Jak dla mnie były po prostu wygodniejsze niż wszystkie inne marki, a to,
że mnie na nie stać, to inna sprawa.
-Dzięki. – zakończyłam temat i
weszłam do klasy, zająć swoje miejsce. Nie byłam kujonem, żeby siedzieć w
pierwszej ławce, tyły natomiast zostawiałam szkolnym chuliganom. Sama
siedziałam gdzieś pośrodku. W każdej Sali gdzie indziej, ale nie było to dla
mnie ważne. Ławka to ławka prawda? Zaraz obok siedziała Brook, a przed nami
Lisa i Ella.
Pierwszą
lekcją była biologia. Profesor, który prowadził lekcje nie był zły, jednak nie
pogardziłabym nowym. Naprawdę. Podczas gdy on prowadził lekcję i smętnie
opowiadał o jakiejś tam genetyce, ja zagłębiałam się w swoich rozmyślaniach.
-Panno Amorelli? – usłyszałam i
spojrzałam szybko na nauczyciela, który patrzył na mnie surowym wzrokiem.
-Proszę? – zapytałam, czując się
w głębi jak kompletna idiotka. Ludzie znajdujący się w klasie pewnie liczyli na
jakąś ciętą ripostę, jednak ja nie zamierzałam wywoływać awantury. Pyskować to
ja mogę swoim kolegom, a nie starszym. Miałam pewnego rodzaju szacunek, chociaż
większość i tak by w to nie uwierzyła.
-Buja panienka w obłokach jak
jakaś zakochana w ogóle nie skupiając się na lekcji. Rozwiązywałem na tablicy
zadanie i czekam na odpowiedź. – wyjaśnił. Zignorowałam wzmiankę o moim
„miłosnym problemie” i zaczęłam szybko analizować rozpiski i tabelki znajdujące
się na tablicy. Co jak co, ale pisać to on nie umiał.
-Tak więc… - zaczęłam, żeby dać
sobie trochę czasu na przemyślenie odpowiedzi. – Prawdopodobieństwo, że
chłopiec, również tak jak ojciec będzie chorował na daltonizm… Wynosi
pięćdziesiąt procent.
-Oto mi chodziło. Dziękuję
bardzo. Ale pomimo wszystko, proszę uważać na lekcji. Zapiszcie wszyscy tą
odpowiedź! – zwrócił się do klasy. Uśmiechnęłam się w jego stronę i przepisałam
notatkę z tablicy. Nie żeby coś, nie byłam żadnym kujonem. Uczyłam się
przeciętnie, chociaż przedmioty ścisłe to nie moja bajka. Nie obraziłabym się,
gdyby ktoś podszkolił mnie z matematyki czy chemii. Po prostu wolałam
angielski, który swoją drogą miałam zaraz po biologii. Gdy zadzwonił
wyczekiwany przeze mnie dzwonek, pozbierałam wszystkie swoje rzeczy i ruszyłam
do wyjścia, nie oglądając się za siebie. Wiedziałam, że dziewczyny pójdą w moje
ślady czy bym tego chciała czy nie. Skierowałam się do swojej szafki i
odłożyłam zeszyt z biologii, który nie był mi już potrzebny aż do wtorku.
-Juli, wiesz, że w naszym
ulubionym centrum handlowym, otworzyli nowy odzieżowy sklep? – zaczęła Brook. Mogłam
się tego spodziewać…
-Yhym. – przytaknęłam. – I co w związku
z tym?
-No wiesz… Myślałam, że
mogłybyśmy się tam przejść i zobaczyć co mają ciekawego… Skoro to centrum
handlowe twojego taty, może dało by się załatwić jakieś rabaty czy coś… -
westchnęłam przeciągle słysząc co mówi.
-Jasne. – spojrzałam na nią ze
sztucznym uśmiechem. Zapiszczała i uśmiechnęła się szeroko przytulając mnie do
siebie. Nie odezwałam się już ani słowem, pożegnałam się tylko i ruszyłam w
stronę klasy od angielskiego. Jedna z nielicznych lekcji, której nie mam ani ze
swoimi „przyjaciółkami” ani z „kolegami” ze szkolnej drużyny koszykarskiej.
Mogłam być sobą i nie przejmować się niczym.
Wchodząc do
klasy rozejrzałam się wokoło. Przerwa jeszcze trwała, więc nic dziwnego, że
klasa była prawie pusta. Zajęłam swoją ławkę i wyciągnęłam „Romeo i Julię”,
książkę, którą właśnie omawiamy już od kilku lekcji. Nie mogłam powiedzieć, że
byłam nią zachwycona, bo są lepsze, ale narzekać też nie miałam na co. Poglądy
Williama Szekspira były bardzo trafne w moim przypadku, w szczególności jeżeli
chodzi o uczucia, ale nie wgłębiajmy się w to. Pomimo tego, że ławki były
podwójne, ludzie bali się ze mną usiąść. Nie powiem, że było mi z tym miło, bo
tak naprawdę czułam się strasznie, ale taką miałam opinię i nie mogłam już nic
na to poradzić. Zadzwonił dzwonek i już po chwili pani profesor prowadziła
lekcję. Nie minęło pięć minut, a do klasy z hukiem wpadł chłopak z „niższej
grupy społecznej” jak to zwykł nazywać mój starszy brat. Chłopak tylko
przeprosił za spóźnienie i zmierzał do jedynego wolnego miejsca, obok mnie.
Byłam szczerze zdziwiona, bo jeszcze ani razu nie zdarzyło się, żebyśmy byli w
komplecie i wszystkie miejsca były zajęte.
Nie pamiętałam
imienia chłopaka, który się do mnie dosiadł, jednak pamiętałam co robił z nim
mój starszy brat, rok temu, gdy jeszcze chodził do tej szkoły. Szatyn wiedział,
że jestem jego siostrą więc nawet nie próbował ze mną rozmawiać. Bał się tak
jak reszta. Czy ja naprawdę jestem taka straszna? Chcąc rozładować napięcie
uśmiechnęłam się do niego, jednak on tego nie odwzajemnił. Poczułam się
urażona, ale nie miałam zamiaru się tym przejmować. Westchnęłam ze
zrezygnowaniem i odwróciłam od niego wzrok notując w zeszycie starannie analizę
przerabianego tekstu. Przynajmniej na tej lekcji mogłam się udzielać w
jakikolwiek sposób. Po części było to za sprawą braku moich znajomych, ale też
wpływ na to miał przedmiot. Pod koniec lekcji nauczycielka stwierdziła, że
skoro chociaż raz udało nam się zachować stuprocentową frekwencję, nie zada nam
zadania domowego, co było mi bardzo na rękę. Uśmiechnęłam się i opuściłam
pospiesznie klasę.
*
Wychodząc z klasy matematycznej, przeklinałam samą siebie. Jak mogłam być taka głupia i zapomnieć o zapowiadanej kartkówce? Tym bardziej o zadaniu domowym?! Te dwie jedynki, które dostałam w żaden sposób mi nie pomogą. Wręcz przeciwnie - przysporzą mi tylko i wyłącznie jeszcze więcej problemów. Cała nabuzowana weszłam do stołówki, chcąc coś zjeść i odpocząć od tego wszystkiego. Przekraczając próg, ktoś na mnie wpadł uderzając przy tym w brzuch i przedramię, brudząc moje ulubione buty.
-Przepraszam. – wymamrotał pod
nosem ten sam chłopak, który siedział dzisiaj ze mną na angielskim. Może gdybym
nie była tak wściekła po matematyce, skończyło by się tylko na tym, ale nie.
Musiałam wyładować na kimś swoje emocje i padło na niewinnego szatyna. Zresztą,
wszyscy moi znajomi siedzący przy naszym stoliku patrzyli się w tą stronę,
ciekawi jak zareaguję.
Spojrzałam na
niego z wyższością i prychnęłam pod nosem. Widziałam, że się zmieszał, ale nie
miał odwagi, żeby odezwać się chociażby słowem. Widziałam to po jego oczach.
Zresztą, nie dorastał mi do pięt. Mimo, że mieliśmy razem kilka przedmiotów,
był dla mnie niewidzialny. No, aż do teraz. Widziałam, że wszystkie moje
koleżanki, czekają na jakąkolwiek reakcję z mojej strony, a ja? Ja tylko
próbowałam starannie ułożyć słowa.
-Słuchaj. Nie obchodzi mnie, że
jest Ci przykro. To, że się potknąłeś, nie zmienia faktu, że na mnie wpadłeś.
Podeptałeś mi buty, ubrudziłeś je, do tego uderzyłeś.
-Przecież przeprosiłem. –
powiedział dziwnie słabym głosem. Nie chciałam się przyznawać do tego, że
odczułam lekkie wyrzuty sumienia. Prychnęłam pod nosem i odeszłam zostawiając
go samego. Miał szczęście, że nie wylał na mnie picia lub czegoś
podobnego. Chłopak szybko ulotnił się ze stołówki, nie chcąc jeszcze bardziej
się upokorzyć. Ja w tym samym czasie podeszłam do szkolnej kucharki, która
przyglądała mi się ze smutną miną. Wiedziałam o co jej chodzi, ale nie miałam zamiaru
tego komentować. To jak zachowuję się wobec innych to tylko i wyłącznie moja
sprawa. Poprosiłam o wegetariańską sałatkę i ruszyłam do naszego stolika.
Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam jeść. Wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco,
jednak gdy zorientowali się, że nie jestem skora to rozmowy, odpuścili.
-Złapałam dwie szmaty z matmy. –
wymamrotałam pod nosem. Wszyscy momentalnie ucichli i spojrzeli na mnie. Nie
miałam pojęcia jak to się stało, ze wywołałam u nich takie emocje tym zdaniem,
ale wszyscy patrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami. – No co? – zapytałam.
-Przecież ona cię usadzi. – wytknął
mi Brad, jeden z chłopaków z drużyny.
-Nawet niech nie próbuje. –
warknęłam pod nosem. Dokończyłam pospiesznie sałatkę i zaczęłam się zbierać. –
Dziewczyny, za pół godziny widzę was na Sali, na treningu. – powiedziałam pod
nosem i już mnie nie było.
Gdy doszłam do
swojej szafki, wykręciłam szyfr i porwałam ze środka mój strój cheerleaderki. Poszłam
na salę gimnastyczną i rozłożyłam sprzęt. Podłączyłam wszystko i włączyłam
muzykę. Pracowałam nad tym układem dość długo, jednak było warto, bo naprawdę
mi się podoba. Może i to zabrzmi płytko, ale jestem zadowolona ze swojej roboty.
Chyba raz mogę, prawda? Jestem perfekcjonistką, to nic dziwnego. Zaczęłam go
powtarzać, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak szybko płynie mi czas.
Nic dziwnego,
że poświęcałam się temu co robiłam. W końcu chodziłam do szkoły artystycznej.
Tutaj każdy uczeń poświęcał się swojej pasji.
Dziewczyny nareszcie
przyszły i mogłyśmy zacząć naukę. Musiałam ich uczyć wszystkiego od początku,
od podstaw. Był to całkiem nowy układ, który potrzebujemy na jesienne turnieje
koszykówki, na które zakwalifikowała się nasza szkolna drużyna. Pomimo tego, że
kroki użyte w nowym układzie, powtarzały się z poprzednich, to dziewczyny tak
czy tak, nie mogły wszystkie pojąć. Irytowałam się przy nich bardzo szybko. Co
one w ogóle robią w drużynie skoro, nawet nie potrafią nauczyć się podstaw?!
Gdy w końcu
udało im się opanować, przynajmniej teoretycznie, wszystkie kroki,
stwierdziłam, że na dzisiaj wystarczy i zakończyłam tą męczarnie, przypominając
im, że widzimy się na kolejnym treningu już w poniedziałek.
*
Wchodząc na salę baletową, znajdującą się w drugim budynku szkoły, uśmiechnęłam się szeroko. Cała złość ze mnie wyparowała. Widziałam, że mojej trenerki jeszcze nie było, więc ruszyłam szybkim krokiem do szatni i zaczęłam się przebierać. Ubrałam swój specjalny strój oraz zawiązałam moje ukochane baletki. Tak. To jest zdecydowanie to co kocham.
~*~
TADAAAAM!!!!!
Nie dostałyście ode mnie prezentu na święta, to dam Wam chociaż taki na Nowy Rok. :D Stwierdziłam, że i tak nie dzieje się w tym rozdziale nic specjalnego, więc co mi szkodzi.
Bawcie się dobrze na Sylwku, tylko z umiarem!!!:D Ja też spadam się szykować.
Co do kolejnego rozdziału, nic się nie zmieniło. Już w weekend!:D
Buziaki!!!:***
Świetnie ci wyszedł rozdział. Tak się zastanawiam czy to nie Justin, no ale może i nie.. Bohaterkę genialnie opisałaś i przedstawiłaś ją bardzo dobrze, te opisy itd. Podoba mi się i czekam na kolejny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny! Czekam z niecierpliwościa na 2!
OdpowiedzUsuńŻyczę ogromną ilość weny w 2013 roku!
swagggerlove.blogspot.com
Dobra, skoro mi nie chciałaś pomóc to komentarz będzie taki byle jaki! I to twoja wina! Bo nie chciałaś mi pomóc nic wymyślić. Mogę tylko napisać, że rozdział bardzo mi się podoba i niestety gorzej z tym jak potraktowała mojego męża, Justina. A i Życzę jeszcze Szczęśliwrgo 2013r.
OdpowiedzUsuńnuuuuuda
OdpowiedzUsuńno ale to pierwszy wiec wybaczam xd
Ojjj tam wcale nie nuda. Mnie się podoba. Jakoś przecież trzeba zacząć. Fajnie, że opisujesz dość szczegółowo i na dodatek w pierwszej osobie ;-)
OdpowiedzUsuńFajny prezent noworoczny ahhaha ;-)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie [stranger-bieber]
Bardzo mi się podoba, ciekawa postać, łączy w sobie dobre i złe cechy, wyczuwam wielką zmienę w następnych rozdziałach oraz powiązanie z tamtym chłopakiem, chociaż mogę się mylić ;] czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuń