Jadąc
do szkoły samochodem i podśpiewując sobie najnowszą piosenkę Will.I.Am’a, którą
aktualnie puszczali w radio, zastanawiałam się, jak przekazać tym wszystkim dupkom,
zwanym „moimi przyjaciółmi”, że kumpluję się z Justinem. Bo taka jest prawda.
Zaczynam się z nim kumplować i jestem coraz bardziej zadowolona. Znaczy… Nadal
jest taki nieśmiały i w ogóle, ale z czasem mu to minie, jestem pewna. Zresztą,
wczoraj przepisałam z nim cały wieczór na Facebooku, więc tylko czekam, aż
zacznie się tak do mnie odzywać „w Realu”.
Zaparkowałam
samochód przy szkole i poszłam w jej stronę. Na szczęście, nie zostałam przez
nikogo powitana i jakoś, było mi to bardzo na rękę. Podeszłam do swojej szafki
i wyciągnęłam potrzebne książki. Był piątek, co oznaczało, że siedziałam w tym
budynku aż do wieczora, bo miałam aż dwa treningi pod rząd, ale… co to dla
mnie?! W szczególności, że Brad robi dzisiaj domówkę. Na moje nieszczęście
tylko w gronie znajomych, więc… Może jak sobie wypiję to towarzystwo przestanie
mieć znaczenie? Oby…
*
Wszystkie
lekcje minęły mi zaskakująco szybko. Być może to wszystko za sprawą wieczornej
imprezy… nie wiem. Ale ta opcja po prostu wydaje mi się najprawdopodobniejsza,
ze względu na to, że mam ochotę sobie potańczyć coś innego niż układ
cheerlederski, czy może sztywny balet. Tak nazwałam swoją pasję czymś „sztywnym”.
Niestety, od pewnego czasu już tak czuję. Mam wrażenie, że wtedy nie jestem
sobą czy coś… Nie mogę okazać swoich prawdziwych uczuć i doznań, a chyba o to
właśnie w tańcu chodzi, prawda? Może mi przejdzie, nie wiem.
Weszłam
na stołówkę pewnym krokiem i od razu zobaczyłam „wszystkich zgromadzonych” przy
naszym wspólnym stoliku. Podeszłam do nich w sumie tylko na chwilę, bo zdążyłam
zauważyć Justina siedzącego z swoim kolegą, Ryanem z tego co pamiętam i to na
drugim końcu Sali.
-Cześć wszystkim. Ja tylko na chwilę.
Chciałam się upewnić, czy impreza aktualna. – gdy otrzymałam twierdzącą
odpowiedź, postanowiłam poznać trochę więcej szczegółów. – To na którą tak
ogólne?
-Nie wiem… Siódma, ósma? O której
wbijecie i tak będzie dobrze. – stwierdził Brad. Przytaknęłam na jego słowa.
-Ja lecę załatwiać sobie korki z
matmy. Dziewczyny, widzimy się już niedługo na Sali, a z wami chłopacy
wieczorem, mam rację?
-Jak najbardziej. – przyznali
wszyscy zgodnie. Pomachałam im, posłałam sztuczny uśmiech i ruszyłam w stronę
Justina w ogóle nie przejmując się tymi wszystkimi spojrzeniami kierowanymi w
moją stronę.
-No cześć. – rzuciłam z
uśmiechem, odsuwając sobie krzesło przy ich stoliku. Widziałam, że mina im
zrzedła, ale ja się tym nie przejmowałam. – Co tam, jak tam i w ogóle? –
zaczęłam, nie przestając się uśmiechać.
-Ty? Tutaj? Z nami? – zapytał Ryan.
-A co, mam sobie iść? –
zapytałam, unosząc pytająco brew.
-Nie, nie. Jemu chodziło o to, że
to po prostu niecodzienna sytuacja i w ogóle. – wyjaśnił pospiesznie Justin.
-Ja wiem, ja wiem. Ale w końcu
się znamy tak? To co, już pogadać sobie nawet z wami nie mogę?
-Wszyscy się tu gapią… - szepnął
Ryan porozumiewawczo, siedząc nosem w obiedzie.
-To niech się gapią. Przejmujesz
się tym? Bo ja nie bardzo.
-Nie, nie… Skądże… Myślałem
bardziej, że ty…
-Och, przestań już. Nie jestem
taką jędzą, ale oni nie muszą o tym wiedzieć. – przyznałam zgodnie z prawdą i
machnęłam lekceważąco ręką. – Chciałam się tylko dowiedzieć, kiedy pasuje ci
Justin do mnie wpaść. – zwróciłam się do szatyna, a blondyn obok aż zakrztusił
się połykanym właśnie kęsem ziemniaka.
-Że co proszę?
-Będę ją uczył matematyki. –
wyjaśnił pospiesznie Justin. Na twarzy Ryana od razu pojawił się uśmiech.
-Nie mogłaś lepiej trafić, moja
droga. – przyznał mój nowy kolega. Uśmiechnęłam się w jego stronę.
-To jak? – ponowiłam pytanie.
-Nie wiem… Dzisiaj? – zapytał niepewnie.
-Wybacz mi, ale odpada. Idę na
imprezę, więc idąc dalej, jutro mogę, ale dopiero po południu.
-Pod wieczór. Popołudniu pracuję.
-Jak najbardziej. – powiedziałam i
posłałam w jego stronę szeroki uśmiech. Zanim się obejrzałam, zaczęliśmy
rozmowę na jakiś błahy temat, w ogóle nie przejmując się tymi wszystkimi
spojrzeniami kierowanymi w naszą stronę. I tak to się robi.
*
Usiadłam
przy stole wymęczona po długich tańcach z kumplami Brada i stwierdziłam, że się
czegoś napiję. Nalałam sobie wódki do kieliszka, w szklance obok miałam pepsi.
Rozglądnęłam się wokoło, czy ktokolwiek inny ma ochotę na shota, jednak nikogo
takiego nie zauważyłam, więc sama jedyna obaliłam oba szkła i tyle. Nie będę
się bawić. Jest dopiero jedenasta, a niektóre dziewczyny zaliczyły już
zgon. I to seryjnie. Jedna spała na komodzie, chyba ze dwie już zdążyły się
popłakać i użalać nad własnym życiem… Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Ja się
tutaj bawię, pijąc swoim własnym tempem i nie mam zamiaru przejmować się takimi
pierdołami, o których inni jutro już nawet nie będą pamiętać.
Domówki
u kogokolwiek, zawsze tak wyglądają. Nie zależnie od tego, czy przelewają się
litry alkoholu, a przez dom przewija się setka obcych ludzi, czy może jednak
kulturalnie spędzamy czas w małym, aktualnie około dziesięcioosobowym gronie.
Impreza odbywała się na piętrze, bo Brad, chyba w sumie jako jedyny w całym
wszechświecie, ma salon na piętrze. Tak. Salon na piętrze. Kto normalny tak
ma?! W głośnikach usłyszałam jakąś imprezową piosenkę, więc poderwałam się z
krzesła i ruszyłam w kierunku tańczących koleżanek. Kątem oka widziałam, jak
chłopacy siedzą przy stole i zawzięcie o czymś dyskutują, co chwila rozmawiając
przez telefon. Zaczynałam się domyślać o co może chodzić, ale wolałam jednak
nie zapeszać.
-Zaraz przyjdzie jeszcze Mike z
kumplami. – oznajmił nam Brad. A jednak to, to o czym myślałam. Cholera. – Idę ich
przyprowadzić, a wy tam się bawcie dalej. – jak powiedział tak zrobił. Poszedł,
a my nie zaprzestałyśmy zabawy.
Ktoś
przełączył na jakąś denną piosenkę, więc stwierdziłam, że nie opłaca mi się
dalej męczyć. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam pić, tym razem samą colę. Po
chwili, zwaliło się nam na piętro jeszcze jakieś siedem chłopaków. Byli z innej
szkoły, więc ich nie znałam. Ku mojemu zdziwieniu, ci zajęli miejsce przy stole
i zaczęli sobie pić nasz alkohol. No ja przepraszam bardzo, czy to tak trudno
podejść, przywitać się, a przede wszystkim przedstawić?! Oj nie, nie, nie….
Próbowałam jakoś ich podejść. Zaczęłam pić z nimi, znaczy się… Teoretycznie
tylko z Bradem, ale co tam. Nic. Tańczyłam z dziewczynami, a te lamusy nadal
siedzą i się patrzą. W końcu nie wytrzymałam i podeszłam do pierwszego z
brzegu. Złapałam go za rękę i poprowadziłam na nasz pseudo-parkiet. Zaczęliśmy
tańczyć, jednak ten palant nawet nie raczył patrzeć mi w oczy. Przybliżał się
tylko cały czas i ocierał o mnie. Piosenka się skończyła, a on co? Uśmiechnął
się i sobie poszedł. Wkurzyłam się i to na maksa. Usiadłam w fotelu, na drugim
końcu pokoju i tak siedziałam przez dłuższy czas. Dziewczyny podchodziły i
próbowały namówić mnie na taniec, jednak ja odmawiałam, usprawiedliwiając się,
że jest mi za gorąco. Najlepsze jest to, że one wierzyły w te wszystkie
brednie. Czasami to, że są głupie jest przydatne. Naprawdę.
Wkurzyłam
się i to nie na żarty. Podeszłam do stolika, nalałam sobie ostatniego
kieliszka, wypiłam go i podeszłam do Brada informując go, że się zmywam. Był
zaskoczony i zaczął mnie namawiać, żebym została. Wszyscy jego kumple, których
nadal nie znałam, patrzyli na nas, ale nikt nie raczył się odezwać. Nie
widziałam sensu zostawania tutaj, więc najzwyczajniej świecie, pożegnałam się
ze wszystkimi MOIMI ZNAJOMYMI i poszłam. Tak po prostu. Jeszcze nigdy mi się
nie zdarzyło wyjść z imprezy już po pierwszej, ale cóż… Wina złego towarzystwa.
I
takim oto „miłym” akcentem rozpoczęłam weekend. Juhu. Czujecie tą ironię?
~*~
No i tak jak wspominałam, zaczynami cołikendowe rozdziały!:) Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam, a jeśli tak to przepraszam. Muszę się rozkręcić z akcją, ale wszystko w swoim czasie.
NO TO PRZYZNAĆ SIĘ! Z KTÓRĄ BĘDĘ SIĘ WIDZIAŁA W ŁODZI A Z KTÓRĄ W BERLINIE?<3
Do następnego, pozdrawiam!:)
Buziaki:*:*:*
PS: Dziękuję za 5 komentarzy pod ostatnim rozdziałem!:) Naprawdę dziękuję za każde słowo<3
~*~
No i tak jak wspominałam, zaczynami cołikendowe rozdziały!:) Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam, a jeśli tak to przepraszam. Muszę się rozkręcić z akcją, ale wszystko w swoim czasie.
NO TO PRZYZNAĆ SIĘ! Z KTÓRĄ BĘDĘ SIĘ WIDZIAŁA W ŁODZI A Z KTÓRĄ W BERLINIE?<3
Do następnego, pozdrawiam!:)
Buziaki:*:*:*
PS: Dziękuję za 5 komentarzy pod ostatnim rozdziałem!:) Naprawdę dziękuję za każde słowo<3
Świetny rozdział i bardzo mi się spodobała ta akcja w stołówkce. Oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba, czekam na nn ;**
OdpowiedzUsuńAh, cudowny rozdział *o*
OdpowiedzUsuńKocham Twój styl pisania!
KURWA KURWA KURWA. Ja najprawdopodobniej nie jadę...Ale ja Ci zazdroszczę :( To może być jedyna taka okazja w życiu a ja nie pojadę. Oczywiście jeśli bilety byłyby za jakieś 5 dni jeszcze w sprzedaży to może, może bo bym zdążyła zorganizować sobie nocleg i dojazd (mam tam wujka). KUUUUURDE :(
OdpowiedzUsuńLinexe.
Ze mną się będziesz widziała, jak będziesz chciała ^^ Rozdział świetny, jak zawsze :D mam nadzieję, że jednak będziesz co weekend dodawać :D Btw, jaki masz bilet, bo ja mam Diamond Circle :P
OdpowiedzUsuńboże *,*
OdpowiedzUsuńjak zajebisty rodział :3
chyba najlepszy jaki do tej pory pisałaś! serio starsznie mi się podoba ja chcę już daaalej <3