Cały tydzień minął mi bardzo spokojnie. No oczywiście pomijając niedzielne
południe, gdy wróciłam od Justina. Jeszcze nigdy nie widziałam ojca takiego
wściekłego. Nie chciałam mu wytykać, że to ja powinnam być zła na niego,
bo po tym co powiedział mi Justin, to trochę zmieniłam podejście jeżeli chodzi
o tą sprawę… Nie obyło się bez jego kazania dotyczącego mojej ucieczki…
Pominięty został jedynie fakt z alkoholem w roli głównej, ale i ja i Justin
stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej. Po co robić niepotrzebne zamieszanie,
skoro jedno już jest? Co do ślubu… Decyzji nie zmienili, zresztą nawet na to
nie liczyłam. Gdy już minął mu ten szał, na mają ucieczkę, delikatnie ze mną
porozmawiał i… powtarzam, ani ja nie zmieniłam swojego podejścia, ani on
decyzji.
Jest piątek wieczór, a ja… Cóż… Ja to ja. Siedzę przed telewizorem i zajadam
się zapiekanką zrobioną przez Daphne, która swoją drogą, zaraz wychodzi. Nie
żebym narzekała. Wczoraj wieczorem otrzymałam aż pięć zaproszeń na imprezy,
jednak nie miałam zbytniej ochoty na żadną z nich, więc… Nic straconego.
Przełączałam bezsensownie kanały w telewizji i jadłam, pozwalając by puste
kalorie zawładnęły moim ciałem. Jako baletnica powinnam się trzymać diety, tak
wiem. Ale… Coraz częściej zdarzało mi się rozmyślać, że to chyba nie jest to,
że może jednak pomyliłam się w swoim wyborze… Nasza szkoła oferuje mnóstwo
innych profili, ale… Nie jestem do końca przekonana, czy na którykolwiek bym
się nadawała. Wszystko było dobrze, dopóki nie pojawił się jakiś tam Justin i
wszystkiego mi nie zburzył! Oczywiście… Nie mam mu tego za złe. Wręcz
przeciwnie. Gdyby nie on, nadal tkwiłabym w swojej bańce, nieświadomie,
zmuszając się do robienia rzeczy, których niekoniecznie lubię czy chcę… Może i
jest to mało zrozumiałe, ale… taka prawda. W szczególności będzie to szokiem
dla ojca, jeśli powiem mu co czuję. Sama tak się rzucałam gdy byłam młodsza, że
chcę trenować balet aż do końca życia… no w najgorszym wypadku, do lat w
których będę jeszcze mogła wstać z łóżka. Ale chodzi o to samo. W każdym bądź
razie… W moim życiu zjawił się taki Justin, który zazwyczaj jest nieśmiały w
cholerę, ale gdy przyjdzie co do czego potrafi ci dopiec… Zjawił się i
poprzewracał mi w głowie. Może to i źle, ale czuję się z tym lepiej…
Miałam w planach obijać się cały weekend. Na początek nawet dobrze mi szło, bo
Daphne wyszła jakieś dwie godziny temu, a ja przez ten czas nie ruszyłam się z
kanapy. No aż do czasu. Moje błogie
lenistwo przerwał dzwonek do drzwi, a z racji tego, że tata był u Adama w Nowym
Jorku, musiałam się pofatygować i otworzyć te cholerne drzwi. Niechętnie
podniosłam się z kanapy z zamiarem przegonienia każdego kto pojawi się po
drugiej stronie. To pewnie Brook lub ktoś tego typu, chce mnie wyciągnąć na
imprezę. Oj nie. Tak to się nie dam. Otworzyłam drzwi i momentalnie zaczęłam
piszczeć. Oczy powiększyły mi się do rozmiarów piłeczki pingpongowej. Nasze
piski, słyszeli pewnie sąsiedzi z drugiej strony ulicy.
-Co wy tu robicie?! – zapytałam gdy
w końcu się ogarnęłam.
-No jak to co? Przyjechaliśmy dotrzymać ci towarzystwa przez najbliższy tydzień! Twój tata nas zaprosił, bo nie wiem czy ty sama z siebie byś to zrobiła.
-No jak możesz we mnie wątpić?! Wchodźcie, wchodźcie.
-No jak to co? Przyjechaliśmy dotrzymać ci towarzystwa przez najbliższy tydzień! Twój tata nas zaprosił, bo nie wiem czy ty sama z siebie byś to zrobiła.
-No jak możesz we mnie wątpić?! Wchodźcie, wchodźcie.
Leoni
i Josh Amorelli, moje najbliższe kuzynostwo mieszkające w Seattle. Leoni,
piękna, siedemnastoletnia blondynka, w
które podkochuje się dziewięćdziesiąt procent chłopaków, którzy ją znają. Josh,
dwudziestoletni, niebieskooki brunet, który również nie ma na co narzekać a już
na pewno nie na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Brook kręciła z
nim jakiś rok temu, jednak gdy mój ukochany kuzyn zorientował się jaka jest
pusta (wiem, że nie powinnam tak myśleć, ale nie będę się oszukiwać), od razu
odpuścił, czego moja „przyjaciółka” nie mogła znieść. Cóż… Mam nadzieję, że nie
będę zmuszona przechodzić znów przez to samo.
-Jesteście głodni? – zapytałam gdy
wrócili z góry. Byli moimi częstymi gośćmi, więc czuli się jak u siebie w domu,
czego nie miałam im za złe, bo u nich robię dokładnie to samo. Gdy usłyszałam
twierdzącą odpowiedź, podniosłam się z fotela, na którym siedziałam, czekając
aż ogarną się po podróży. – No to super. Daphne zrobiła dzisiaj zapiekankę,
odgrzeję wam. – zaproponowałam. Leoni ruszyła żeby mi pomóc, a Josh, jak to on,
dorwał się do playstation Adama.
-To co robimy dzisiaj? – zapytała
mnie kuzynka, gdy zaczęłam przygotowywać im posiłek.
-Co masz na myśli? – spojrzałam na
nią uważnie, lekko obawiając się jej pomysłów. Nigdy ich jej nie brakowało, a
to nie zawsze można traktować jako zaletę.
-Jak to co? Dziewczyno! Jest
piątek wieczór! Nie gadaj, że chciałaś spędzić cały weekend w domu przed
telewizorem! – naskoczyła na mnie. Zaśmiałam się pod nosem. Pomimo tej długiej
i zapewne wyczerpującej podróży, ta ma jeszcze siłę na imprezowanie. Czasami to
nie mogę w nią uwierzyć po prostu. Pokręciłam głową i włożyłam zapiekankę do
mikrofalówki.
-Chcesz iść na imprezę czy coś? –
zapytałam, tak dla pewności. Ochoczo pokiwała głową, a na jej ustach pojawił
się ten szeroki uśmiech. Westchnęłam ze zrezygnowaniem.
-Dobra… Mogę zadzwonić do Brooke
i…
-Nie! – przerwała mi, zanim
zdążyłam dokończyć. – Jeśli ktoś z twoich znajomych organizuje imprezę, to ja
już wolę iść do jakiegoś klubu. Na serio. – przyznała szczerze. Posłałam w jej
stronę uśmiech i wpadłam na pewien pomysł. Mikrofalówka wydała z siebie ten
piskliwy dźwięk, więc wyciągnęłam jedzenie i wyłożyłam je na stolik. Zawołałam
Josha, który pojawił się w kuchni kilka sekund później. Jedyną rzeczą, która
potrafiła go tak szybko odciągnąć od gier video to właśnie jedzenie. Ale co w
tym dziwnego? To zwykły facet. – Braciszku, pośpiesz się z tym jedzeniem,
idziemy na imprezkę! – pisnęła Leo. Ku mojemu zaskoczeniu, brunet tylko
skrzywił się pod nosem.
-Wiecie co… Ja chyba sobie
odpuszczę i… - zaczął, jednak Leoni nie pozwoliła mu dokończyć. Zupełnie tak
jak mnie przed kilkoma minutami.
-Nie będzie Brook ani żadnych
innych lasek tego pokroju. – wyjaśniła, a na twarzy mojego kuzyna momentalnie
pojawił się szeroki uśmiech. Chyba nadal nie mógł się przełamać jeśli chodzi o ostatni
spotkanie z Brook. Nie należało ono do najprzyjemniejszych, bo jak już
wspominałam wcześniej, Brookie zaczęła świrować. Cóż… Jak widać dziewczyna
ciężko radzi sobie z odrzuceniem. Nie mój problem.
-No to dziewczynki macie… -
wyciągnął telefon i spojrzał na zegarek. - … godzinę na wyszykowanie się. O
dziewiątej ruszamy. Zamówię taksówkę. –
Leo pisnęła, a ja znowu pokręciłam głową. Momentalnie wpadł mi do głowy pewien
pomysł.
-Skoro nie odpowiadają wam moi
starzy znajomi, to może zadowolą was nowi? – zapytałam z nadzieją. Rodzeństwo
chwilę się zastanawiało, ale jak widać, słowa „moi znajomi” odcisnęły się na
ich psychice.
-Czemu by nie… - stwierdziła
niepewnie Leo. Tym razem to ja pisnęłam uradowana. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam
odpowiedni numer.
-Cześć Justin…
*
Godzina
minęła nam zaskakująco szybko. Nim się nie obejrzałyśmy, Josh wołał nas na dół,
że mamy wychodzić, chociaż nie byliśmy jeszcze w komplecie. Wolał nas poganiać zawczasu,
ale już zdążyliśmy go rozgryźć jakiś czas temu. Moja kuzynka wyglądała ślicznie
w swojej jeansowej, obcisłej sukience bez ramiączek, do połowy ud. Naprawdę
zjawiskowo. Włosy, które na co dzień prostowała, pokręciła lokówką, lekki
makijaż… Byłam zazdrosna, że tak wyglądała, ale cóż.. Zdążyłam się
przyzwyczaić, bo za każdym razem gdy mnie odwiedzała, wyglądała niesamowicie.
Nie rozumiałam jej toku myślenia. Czym Los Angeles różni się od Seattle? No
właśnie. Ona widziała jednak ogromną różnicę! Właśnie dlatego tak się szykowała
na każde nasze wyjście.
Jeśli
chodzi o dzisiejszy strój, ja byłam jej przeciwieństwem. Czarne, obcisłe
spodnie, które miałam wrażenie, że stworzone są tylko i wyłącznie dla mnie.
Opinały mi się na tyłku podkreślając biodra. No i nie zapominajmy o tym, że w
połączeniu z moimi białymi szpilkami od Gucciego, moje nogi wyglądały jak u
modelki, co nie powiem, ogromnie mi się podobało. Jeśli chodzi o górę, to biała
bluzka z ogromnym dekoltem, przyozdobiona była kolorowymi cekinami. Całości
jeszcze dopełniała moja czarna, sztruksowa kurtka. Włosy również zakręciłam na
lokówkę, delikatny makijaż i wyglądałam… Cóż, na pewno nie tak dobrze jak
Leoni, ale lepiej niż Brook kiedykolwiek. Przykre, ale prawdziwe.
-Musimy strzelić sobie fotkę na
Instagrama. – zapiszczała moja kuzynka, na co zaśmiałam się pod nosem.
Stanęłyśmy przed moim ogromnym lustrem i poprawiłyśmy. Leo wyciągnęła swój
telefon i włączyła aparat. Zrobiłyśmy kilka zdjęć i ruszyłyśmy na dół.
W
salonie czekał już wyszykowany Josh. Zastanawiałam się czy to u nas rodzinne,
czy co, ale on również wyglądał zjawiskowo. Niby na luzie, ale jednak z klasą.
Zwykłe jeansy, zwykłe adidasy i zwykła koszula w czerwono czarną kratę, ale
jednak wyglądał jak najlepszy model z jakiegoś prestiżowego magazynu o modzie.
Uśmiechnęłam się na jego widok, co on od razu odwzajemnił widząc nas. Nie
zdążył się odezwać, bo po całym domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. W
jednej sekundzie zerwałam się z miejsca i pobiegłam otworzyć kolejnym gościom.
Uśmiech na mojej twarzy momentalnie się powiększył widząc przed sobą Justina i
Ryana. Oni również wyglądali dobrze, jednak… Nie chciałam być wredna, ale nie
DOŚĆ dobrze, by wejść tam gdzie planowaliśmy. Na początku również uśmiechali
się na mój widok, jednak wystarczyło im kilka sekund, by ich wyraz twarzy
zmienił się diametralnie.
-No co się tak patrzycie?
Wchodźcie! – zaprosiłam ich do środka. Otrząsnęli się i weszli zaraz za mną.
Zaprowadziłam ich do salonu, gdzie znajdowało się moje kuzynostwo.
-Justin, Ryan, poznajcie, to moje
kuzynostwo, Leoni i Josh. – chłopacy podali sobie ręce, jednak jak zwykle
otwarta Leo, przytuliła obu, co automatycznie onieśmieliło Justina. Czekałam
tylko na ten moment, gdy wreszcie pozna ich lepiej i zacznie być pewny siebie.
Taki jak jest przy Ryanie czy, od niedawna, przy mnie.
-Mogliśmy pomyśleć jeszcze z pięć
razy, zanim się ubieraliśmy. – zwrócił się Ryan do Justina. Wszyscy momentalnie
się zaśmiali. Pokręciłam głową, chwyciłam obydwu za ręce i pociągnęłam w
kierunku schodów. Znaleźliśmy się w pokoju Adama, który na czas jego studiów
został bez lokatora. Mój brat wracał od czasu do czasu do domu, więc zostawił
tutaj pół szafy. Nie miałam się co martwić, było w czym wybierać.
-Emmm… Nie sądzę, żeby to był
dobry pomysł… - zaczął Justin. Momentalnie przypomniały mi się lata, gdy mój
brat prześladował go w szkole. Westchnęłam ze zrezygnowaniem.
-Oj zamknij się już, tylko leć
się przebrać w to. – rzuciłam w jego stronę jedną z najlepszych koszul mojego
brata. Ryanowi dałam podobny ciuch, a sama zeszłam na dół.
-Taksówka już jest. –
poinformował mnie Josh, gdy tylko pojawiłam się w salonie. Przytaknęłam i spojrzałam
na zegarek. Mieliśmy piętnastominutowy poślizg. Nie tak źle. Nie minęła minuta
a chłopacy zeszli na dół. Obrzuciłam obu spojrzeniem i uśmiechnęłam się z
zadowoleniem. Obu pasował ciuch, który wybrałam, więc nie było na co narzekać.
Podeszłam do nich i poprawiłam Ryanowi włosy.
-No. Wszyscy gotowi, więc możemy
ruszać na imprezę!
W
drodze do taksówki słyszałam tylko podekscytowane piski Leoni. Szykował się zajebisty wieczór, musiałam to
przyznać.
~*~
Wybaczcie spóźnienie. tak jakoś wyszło.
Nie sprawdzałam błędów, ponieważ mam gościa!:) Obok mnie siedzi właśnie moja przyjaciółka: polish.berry17 !!!!!:) Serdecznie zapraszam na JEJ BLOGA, na którym znajdują się również niesamowite opowiadania!<3 Naprawdę, nie pożałujecie!:)
Do następnego!:)
PS: Dziękuję za 10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem!:)
~*~
Wybaczcie spóźnienie. tak jakoś wyszło.
Nie sprawdzałam błędów, ponieważ mam gościa!:) Obok mnie siedzi właśnie moja przyjaciółka: polish.berry17 !!!!!:) Serdecznie zapraszam na JEJ BLOGA, na którym znajdują się również niesamowite opowiadania!<3 Naprawdę, nie pożałujecie!:)
Do następnego!:)
PS: Dziękuję za 10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem!:)
Za bardzo nie wiem co mam Ci napisać, ponieważ mam dość tego pozytywnego komentowania twoich rozdziałów no! Za dobrze piszesz bo nie mogę przez ciebie już wymyślić jakiegoś sensownego komentarza. Chyba się obrażę...
OdpowiedzUsuńświetny rozdział *-* dziewczyno musisz tak pisać? ughhh! ciekawa jestem co będzie na imprezie.. czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńJaki pozytywny rozdział , lubię to ! :D
OdpowiedzUsuńTaki pozytywnie zakręcony ten rozdział, Leoni zyskała moją sympatię :) Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się już niedługo ;***
OdpowiedzUsuńSuper :) Naprawdę zapowiada się mega impreza XD Czekam na newsa :)
OdpowiedzUsuńniesamowity i bardzo wciągający rozdział. Mam nadzieję, że impreza będzie udana. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie <3 cieszę się, że tak się do siebie zbliżyli :) będę tutaj wpadać ;)
OdpowiedzUsuńświetny i pozytywny rozdział. nie mogę się doczekać imprezy :D
OdpowiedzUsuń