niedziela, 24 lutego 2013

~DWUNASTY~



                Cały tydzień minął mi bardzo spokojnie. No oczywiście pomijając niedzielne południe, gdy wróciłam od Justina. Jeszcze nigdy nie widziałam ojca takiego wściekłego. Nie chciałam  mu wytykać, że to ja powinnam być zła na niego, bo po tym co powiedział mi Justin, to trochę zmieniłam podejście jeżeli chodzi o tą sprawę… Nie obyło się bez jego kazania dotyczącego mojej ucieczki… Pominięty został jedynie fakt z alkoholem w roli głównej, ale i ja i Justin stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej. Po co robić niepotrzebne zamieszanie, skoro jedno już jest? Co do ślubu… Decyzji nie zmienili, zresztą nawet na to nie liczyłam. Gdy już minął mu ten szał, na mają ucieczkę, delikatnie ze mną porozmawiał i… powtarzam, ani ja nie zmieniłam swojego podejścia, ani on decyzji.
                Jest piątek wieczór, a ja… Cóż… Ja to ja. Siedzę przed telewizorem i zajadam się zapiekanką zrobioną przez Daphne, która swoją drogą, zaraz wychodzi. Nie żebym narzekała. Wczoraj wieczorem otrzymałam aż pięć zaproszeń na imprezy, jednak nie miałam zbytniej ochoty na żadną z nich, więc… Nic straconego. Przełączałam bezsensownie kanały w telewizji i jadłam, pozwalając by puste kalorie zawładnęły moim ciałem. Jako baletnica powinnam się trzymać diety, tak wiem. Ale… Coraz częściej zdarzało mi się rozmyślać, że to chyba nie jest to, że może jednak pomyliłam się w swoim wyborze… Nasza szkoła oferuje mnóstwo innych profili, ale… Nie jestem do końca przekonana, czy na którykolwiek bym się nadawała. Wszystko było dobrze, dopóki nie pojawił się jakiś tam Justin i wszystkiego mi nie zburzył! Oczywiście… Nie mam  mu tego za złe. Wręcz przeciwnie. Gdyby nie on, nadal tkwiłabym w swojej bańce, nieświadomie, zmuszając się do robienia rzeczy, których niekoniecznie lubię czy chcę… Może i jest to mało zrozumiałe, ale… taka prawda. W szczególności będzie to szokiem dla ojca, jeśli powiem mu co czuję. Sama tak się rzucałam gdy byłam młodsza, że chcę trenować balet aż do końca życia… no w najgorszym wypadku, do lat w których będę jeszcze mogła wstać z łóżka. Ale chodzi o to samo. W każdym bądź razie… W moim życiu zjawił się taki Justin, który zazwyczaj jest nieśmiały w cholerę, ale gdy przyjdzie co do czego potrafi ci dopiec… Zjawił się i poprzewracał mi w głowie. Może to i źle, ale czuję się z tym lepiej…
                Miałam w planach obijać się cały weekend. Na początek nawet dobrze mi szło, bo Daphne wyszła jakieś dwie godziny temu, a ja przez ten czas nie ruszyłam się z kanapy.  No aż do czasu. Moje błogie lenistwo przerwał dzwonek do drzwi, a z racji tego, że tata był u Adama w Nowym Jorku, musiałam się pofatygować i otworzyć te cholerne drzwi. Niechętnie podniosłam się z kanapy z zamiarem przegonienia każdego kto pojawi się po drugiej stronie. To pewnie Brook lub ktoś tego typu, chce mnie wyciągnąć na imprezę. Oj nie. Tak to się nie dam. Otworzyłam drzwi i momentalnie zaczęłam piszczeć. Oczy powiększyły mi się do rozmiarów piłeczki pingpongowej. Nasze piski, słyszeli pewnie sąsiedzi z drugiej strony ulicy.
-Co wy tu robicie?! – zapytałam gdy w końcu się ogarnęłam.
-No jak to co? Przyjechaliśmy dotrzymać ci towarzystwa przez najbliższy tydzień! Twój tata nas zaprosił, bo nie wiem czy ty sama z siebie byś to zrobiła.
-No jak możesz we mnie wątpić?! Wchodźcie, wchodźcie.
                Leoni i Josh Amorelli, moje najbliższe kuzynostwo mieszkające w Seattle. Leoni, piękna, siedemnastoletnia blondynka,  w które podkochuje się dziewięćdziesiąt procent chłopaków, którzy ją znają. Josh, dwudziestoletni, niebieskooki brunet, który również nie ma na co narzekać a już na pewno nie na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Brook kręciła z nim jakiś rok temu, jednak gdy mój ukochany kuzyn zorientował się jaka jest pusta (wiem, że nie powinnam tak myśleć, ale nie będę się oszukiwać), od razu odpuścił, czego moja „przyjaciółka” nie mogła znieść. Cóż… Mam nadzieję, że nie będę zmuszona przechodzić znów przez to samo.
-Jesteście głodni? – zapytałam gdy wrócili z góry. Byli moimi częstymi gośćmi, więc czuli się jak u siebie w domu, czego nie miałam im za złe, bo u nich robię dokładnie to samo. Gdy usłyszałam twierdzącą odpowiedź, podniosłam się z fotela, na którym siedziałam, czekając aż ogarną się po podróży. – No to super. Daphne zrobiła dzisiaj zapiekankę, odgrzeję wam. – zaproponowałam. Leoni ruszyła żeby mi pomóc, a Josh, jak to on, dorwał się do playstation Adama.
-To co robimy dzisiaj? – zapytała mnie kuzynka, gdy zaczęłam przygotowywać im posiłek.
-Co masz na myśli? – spojrzałam na nią uważnie, lekko obawiając się jej pomysłów. Nigdy ich jej nie brakowało, a to nie zawsze można traktować jako zaletę.
-Jak to co? Dziewczyno! Jest piątek wieczór! Nie gadaj, że chciałaś spędzić cały weekend w domu przed telewizorem! – naskoczyła na mnie. Zaśmiałam się pod nosem. Pomimo tej długiej i zapewne wyczerpującej podróży, ta ma jeszcze siłę na imprezowanie. Czasami to nie mogę w nią uwierzyć po prostu. Pokręciłam głową i włożyłam zapiekankę do mikrofalówki.
-Chcesz iść na imprezę czy coś? – zapytałam, tak dla pewności. Ochoczo pokiwała głową, a na jej ustach pojawił się ten szeroki uśmiech. Westchnęłam ze zrezygnowaniem.
-Dobra… Mogę zadzwonić do Brooke i…
-Nie! – przerwała mi, zanim zdążyłam dokończyć. – Jeśli ktoś z twoich znajomych organizuje imprezę, to ja już wolę iść do jakiegoś klubu. Na serio. – przyznała szczerze. Posłałam w jej stronę uśmiech i wpadłam na pewien pomysł. Mikrofalówka wydała z siebie ten piskliwy dźwięk, więc wyciągnęłam jedzenie i wyłożyłam je na stolik. Zawołałam Josha, który pojawił się w kuchni kilka sekund później. Jedyną rzeczą, która potrafiła go tak szybko odciągnąć od gier video to właśnie jedzenie. Ale co w tym dziwnego? To zwykły facet. – Braciszku, pośpiesz się z tym jedzeniem, idziemy na imprezkę! – pisnęła Leo. Ku mojemu zaskoczeniu, brunet tylko skrzywił się pod nosem.
-Wiecie co… Ja chyba sobie odpuszczę i… - zaczął, jednak Leoni nie pozwoliła mu dokończyć. Zupełnie tak jak mnie przed kilkoma minutami.
-Nie będzie Brook ani żadnych innych lasek tego pokroju. – wyjaśniła, a na twarzy mojego kuzyna momentalnie pojawił się szeroki uśmiech. Chyba nadal nie mógł się przełamać jeśli chodzi o ostatni spotkanie z Brook. Nie należało ono do najprzyjemniejszych, bo jak już wspominałam wcześniej, Brookie zaczęła świrować. Cóż… Jak widać dziewczyna ciężko radzi sobie z odrzuceniem. Nie mój problem.
-No to dziewczynki macie… - wyciągnął telefon i spojrzał na zegarek. - … godzinę na wyszykowanie się. O dziewiątej ruszamy. Zamówię taksówkę.  – Leo pisnęła, a ja znowu pokręciłam głową. Momentalnie wpadł mi do głowy pewien pomysł.
-Skoro nie odpowiadają wam moi starzy znajomi, to może zadowolą was nowi? – zapytałam z nadzieją. Rodzeństwo chwilę się zastanawiało, ale jak widać, słowa „moi znajomi” odcisnęły się na ich psychice.
-Czemu by nie… - stwierdziła niepewnie Leo. Tym razem to ja pisnęłam uradowana.  Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam odpowiedni numer.
-Cześć Justin…
*
                Godzina minęła nam zaskakująco szybko. Nim się nie obejrzałyśmy, Josh wołał nas na dół, że mamy wychodzić, chociaż nie byliśmy jeszcze w komplecie. Wolał nas poganiać zawczasu, ale już zdążyliśmy go rozgryźć jakiś czas temu. Moja kuzynka wyglądała ślicznie w swojej jeansowej, obcisłej sukience bez ramiączek, do połowy ud. Naprawdę zjawiskowo. Włosy, które na co dzień prostowała, pokręciła lokówką, lekki makijaż… Byłam zazdrosna, że tak wyglądała, ale cóż.. Zdążyłam się przyzwyczaić, bo za każdym razem gdy mnie odwiedzała, wyglądała niesamowicie. Nie rozumiałam jej toku myślenia. Czym Los Angeles różni się od Seattle? No właśnie. Ona widziała jednak ogromną różnicę! Właśnie dlatego tak się szykowała na każde nasze wyjście.
                Jeśli chodzi o dzisiejszy strój, ja byłam jej przeciwieństwem. Czarne, obcisłe spodnie, które miałam wrażenie, że stworzone są tylko i wyłącznie dla mnie. Opinały mi się na tyłku podkreślając biodra. No i nie zapominajmy o tym, że w połączeniu z moimi białymi szpilkami od Gucciego, moje nogi wyglądały jak u modelki, co nie powiem, ogromnie mi się podobało. Jeśli chodzi o górę, to biała bluzka z ogromnym dekoltem, przyozdobiona była kolorowymi cekinami. Całości jeszcze dopełniała moja czarna, sztruksowa kurtka. Włosy również zakręciłam na lokówkę, delikatny makijaż i wyglądałam… Cóż, na pewno nie tak dobrze jak Leoni, ale lepiej niż Brook kiedykolwiek. Przykre, ale prawdziwe.
-Musimy strzelić sobie fotkę na Instagrama. – zapiszczała moja kuzynka, na co zaśmiałam się pod nosem. Stanęłyśmy przed moim ogromnym lustrem i poprawiłyśmy. Leo wyciągnęła swój telefon i włączyła aparat. Zrobiłyśmy kilka zdjęć i ruszyłyśmy na dół.
                W salonie czekał już wyszykowany Josh. Zastanawiałam się czy to u nas rodzinne, czy co, ale on również wyglądał zjawiskowo. Niby na luzie, ale jednak z klasą. Zwykłe jeansy, zwykłe adidasy i zwykła koszula w czerwono czarną kratę, ale jednak wyglądał jak najlepszy model z jakiegoś prestiżowego magazynu o modzie. Uśmiechnęłam się na jego widok, co on od razu odwzajemnił widząc nas. Nie zdążył się odezwać, bo po całym domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. W jednej sekundzie zerwałam się z miejsca i pobiegłam otworzyć kolejnym gościom. Uśmiech na mojej twarzy momentalnie się powiększył widząc przed sobą Justina i Ryana. Oni również wyglądali dobrze, jednak… Nie chciałam być wredna, ale nie DOŚĆ dobrze, by wejść tam gdzie planowaliśmy. Na początku również uśmiechali się na mój widok, jednak wystarczyło im kilka sekund, by ich wyraz twarzy zmienił się diametralnie.
-No co się tak patrzycie? Wchodźcie! – zaprosiłam ich do środka. Otrząsnęli się i weszli zaraz za mną. Zaprowadziłam ich do salonu, gdzie znajdowało się moje kuzynostwo.
-Justin, Ryan, poznajcie, to moje kuzynostwo, Leoni i Josh. – chłopacy podali sobie ręce, jednak jak zwykle otwarta Leo, przytuliła obu, co automatycznie onieśmieliło Justina. Czekałam tylko na ten moment, gdy wreszcie pozna ich lepiej i zacznie być pewny siebie. Taki jak jest przy Ryanie czy, od niedawna, przy mnie.
-Mogliśmy pomyśleć jeszcze z pięć razy, zanim się ubieraliśmy. – zwrócił się Ryan do Justina. Wszyscy momentalnie się zaśmiali. Pokręciłam głową, chwyciłam obydwu za ręce i pociągnęłam w kierunku schodów. Znaleźliśmy się w pokoju Adama, który na czas jego studiów został bez lokatora. Mój brat wracał od czasu do czasu do domu, więc zostawił tutaj pół szafy. Nie miałam się co martwić, było w czym wybierać.
-Emmm… Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł… - zaczął Justin. Momentalnie przypomniały mi się lata, gdy mój brat prześladował go w szkole. Westchnęłam ze zrezygnowaniem.
-Oj zamknij się już, tylko leć się przebrać w to. – rzuciłam w jego stronę jedną z najlepszych koszul mojego brata. Ryanowi dałam podobny ciuch, a sama zeszłam na dół.
-Taksówka już jest. – poinformował mnie Josh, gdy tylko pojawiłam się w salonie. Przytaknęłam i spojrzałam na zegarek. Mieliśmy piętnastominutowy poślizg. Nie tak źle. Nie minęła minuta a chłopacy zeszli na dół. Obrzuciłam obu spojrzeniem i uśmiechnęłam się z zadowoleniem. Obu pasował ciuch, który wybrałam, więc nie było na co narzekać. Podeszłam do nich i poprawiłam Ryanowi włosy.
-No. Wszyscy gotowi, więc możemy ruszać na imprezę!
                W drodze do taksówki słyszałam tylko podekscytowane piski Leoni.  Szykował się zajebisty wieczór, musiałam to przyznać.


~*~
Wybaczcie spóźnienie. tak jakoś wyszło.
Nie sprawdzałam błędów, ponieważ mam gościa!:) Obok mnie siedzi właśnie moja przyjaciółka: polish.berry17 !!!!!:) Serdecznie zapraszam na JEJ BLOGA, na którym znajdują się również niesamowite opowiadania!<3 Naprawdę, nie pożałujecie!:)
Do następnego!:)

PS: Dziękuję za 10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem!:)

8 komentarzy:

  1. Za bardzo nie wiem co mam Ci napisać, ponieważ mam dość tego pozytywnego komentowania twoich rozdziałów no! Za dobrze piszesz bo nie mogę przez ciebie już wymyślić jakiegoś sensownego komentarza. Chyba się obrażę...

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział *-* dziewczyno musisz tak pisać? ughhh! ciekawa jestem co będzie na imprezie.. czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki pozytywny rozdział , lubię to ! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki pozytywnie zakręcony ten rozdział, Leoni zyskała moją sympatię :) Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się już niedługo ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :) Naprawdę zapowiada się mega impreza XD Czekam na newsa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. niesamowity i bardzo wciągający rozdział. Mam nadzieję, że impreza będzie udana. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne opowiadanie <3 cieszę się, że tak się do siebie zbliżyli :) będę tutaj wpadać ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny i pozytywny rozdział. nie mogę się doczekać imprezy :D

    OdpowiedzUsuń