piątek, 1 marca 2013

~JEDENASTY~


                Przewróciłam się na drugi bok i westchnęłam ze zrezygnowaniem. Nie chciałam jeszcze otwierać oczu. Uniesienie powiek oznaczałoby ostateczne starcie z rzeczywistością, a ja nie byłam na nie gotowa. Przynajmniej nie w tej chwili. Doskonale zdawałam sobie sprawę gdzie (i dlaczego!) się znajduję. Pamiętałam prawie każdą chwilę z wczorajszego wieczoru i jedyne uczucia jakie mi przy tym towarzyszyły to wstyd. Tylko i wyłącznie. Jak mogłam być taka głupia?! Rozumiem, że mogłam być wściekła na ojca, ale nic nie usprawiedliwia mnie z prowadzenia po pijaku! Kto wie jak mogłam skończyć, gdyby nie Justin? No właśnie, Justin… Gdyby nie on może już by mnie tu nie było? Może uderzyłabym w jakieś drzewo, czy wepchnęła się pod pędzącą ciężarówkę… Kto wie. Miałam szczęście, że zadzwonił, że zareagował… Najbardziej podobał mi się moment, w którym trzymał mnie w swoich ramionach… Boję się tego uczucia, ale naprawdę mi się… podobało, jeśli mogę to tak nazwać. Czułam się bezpieczna, a może to tylko ten alkohol pobudzał  u mnie takie uczucia? Kto wie…
                Sięgnęłam po swój telefon, który wczoraj wieczorem położyłam na szafce nocnej obok łóżka. Czułam lekki zawód, że tata nawet się nie odezwał, ale co mogę zrobić. Może chciał „dać mi ochłonąć” czy coś… A może to Cassandra odciągała wszelkie jego myśli ode mnie? Nie wiem. Nie obchodzi mnie to. Widząc dziesiątą rano, stwierdziłam, że lepiej nie nadużywać gościnności Justina, jednak po dłuższym zastanowieniu… Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie chciałam sama poruszać się po jego domu. Nie wiem czy jeszcze śpi, czy może już dawno się obudził? Co z jego mamą? Usiadłam, przeczesałam ręką potargane włosy i wybrałam jego numer. Po jakiś trzech sygnałach odrzucił moje połączenie, jednak nie martwiłam się tym za bardzo, bo już po minucie usłyszałam pukanie do drzwi. Najpierw ujrzałam głowę Biebera, a gdy otworzył szerzej drzwi i wszedł do pokoju, zauważyłam, że w rękach trzyma butelkę z wodą i tabletki. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
-Cześć. – zaczął cicho. – Wyspałaś się? Pomyślałem, że się przyda… - zaczął znowu przybierając swoją postać nieśmiałego chłopca. Cóż… Wczoraj był zdecydowanie odważniejszy i pewniejszy siebie.
-Dziękuję… - sama nie byłam lepsza. Odchrząknęłam pospiesznie i przejęłam od niego to co przyniósł. Połknęłam tabletkę na ból głowy i popiłam ją mineralną wodą. Pomimo tego, że głowa mnie nie bolała, wiedziałam, że zacznie, więc wolałam temu zapobiec. Chłopak ubrany w czerwone dresy i biały t-shirt, przysunął sobie do łóżka krzesło spod biurka, usiadł na nim i spojrzał mi w oczy. Już nie był Nieśmiałym Justinem. Teraz był tym Poważnym.
-Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać? – spuściłam głowę na te słowa. Westchnęłam i zaczęłam rozglądać się na boki, by tylko nie spojrzeć na szatyna. Znowu wstyd przejął kontrolę nad moim ciałem i umysłem.
-Wiem… - szepnęłam, widząc, że chłopak czeka na moją reakcję. – Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie…
-Domyślam się. – powiedział gorzko, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. – Juliette do cholery. Wiesz co mogło się stać? – warknął w moją stronę. On nie był zły. On był Wściekły. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam, dlatego spojrzałam zaskoczona w jego oczy i od razu tego pożałowałam. Ten intensywny odcień brązu był nie do zniesienia w aktualnej sytuacji. Miałam wrażenie, jakby chłopak słyszał wszystkie moje myśli. Jakby… przenikał do mojego umysłu.
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale… Ja nie wiedziałam co robić. – przyznałam szczerze. Nie widziałam sensu w okłamywaniu go, więc postanowiłam powiedzieć mu samą prawdę. Zresztą… Wychodzi na to, że mogłam tylko jemu. Nie mogłam zadzwonić do Adama, bo on nawet o tym nie wie. Teraz wszystko zaczęło mi się zgadzać. To po to jadą do Nowego Jorku. Jadą mu to powiedzieć... Mam nadzieję, że zareaguje delikatniej niż ja.
-Ostatnią rzeczą jaką powinnaś robić, jest prowadzenie po pijaku. – nie szczędził mi tych wszystkich gorzkich słów. I dobrze. Smutne, ale prawdziwe.
-Ty nie rozumiesz…
-Czego nie rozumiem?! – warknął zirytowany. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech, jakby próbował się uspokoić. – Skoro coś się stało to trzeba było sobie z tym poradzić w inny sposób! Masz tylu znajomych, każdy chętnie by ci pomógł, porozmawiał z tobą, ale nie. Najlepiej jechać do najbliższego baru, uchlać się, a potem jeszcze wsiąść za kierownice narażając nie tylko swoje życie, ale także wszystkich innych kierowców, prawda? – nie odezwałam się ani słowem, tylko wpatrywałam się w moje ręce. W normalnym przypadku zaczęłabym się rzucać, krzyczeć twierdząc, że nikt nie ma prawa mnie oceniać, jednak nie tym razem. Zdawałam sobie sprawę, że postąpiłam nadzwyczaj głupio, ale też Justin… Stawał się moim przyjacielem i nie chciałam się z nim kłócić, chociaż… Nawet teraz nie zmierzałam w dobrym kierunku co do tego. – Rodzice się pokłócili czy co? – zapytał już delikatniejszym głosem. Miałam wrażenie, że naprawdę się o mnie w pewnym sensie troszczy, ale ciężko było mi w to uwierzyć. Jego pytanie trochę mnie zaskoczyło, więc spojrzałam na niego zdziwiona.
-Rodzice? Justin, moja mama nie żyje. – powiedziałam głosem wypranym bez emocji. Chłopak otworzył szeroko oczy i nie wiedział co powiedzieć. Co go tak zdziwiło? – Nie wiedziałeś o tym? Zmarła przy moim porodzie…
-Ale… Jak to? Przecież… Twój tata i ta kobieta… I… - zaczął się jąkać, wyraźnie zakłopotany. – Przepraszam. Naprawdę, nie wiedziałem. – przyznał szczerze, momentalnie spuszczając z tonu.
-Ta kobieta… I tutaj jest haczyk. – zacytowałam go. Skrzywiłam się na samą myśl o Cassandrze. Justin wyraźnie dawał mi znać, żebym kontynuowała. – Mój tata się ponownie żeni. W tym cały problem. – przyznałam smutno. Ku mojemu zaskoczeniu szatyn zamiast próbować mnie zrozumieć, zaczął się bezczelnie ze mnie śmiać.
-I tyle? O to robisz taki wielki hałas? Proszę cie! – powiedział wyraźnie zirytowany. Wkurzyłam się na niego. Myślałam, że chociaż on mnie zrozumie.
-A co w tym dziwnego? Ona za wszelką cenę, próbuje mi zastąpić mamę, nie rozumiesz tego?! Cały czas było nam wszystkim dobrze a tutaj od razu takie coś! Właduje nam się do domu jakaś obca kobieta i będzie się wywyższała na prawo i lewo. Nie wiesz jak to jest? – zapytałam.
-A ty nie pomyślałaś, że może to ważne dla NIEGO? Może nie chodzi tu o ciebie? To ON potrzebuje jakiegoś zrozumienia, jakiegoś ciepła czy miłości a ty wcale mu tego nie ułatwiasz. – mądrości Justina, zaczęły mnie wkurzać i to bardzo. Szatyn był jedyną osobą, z którą mogłam na ten temat porozmawiać tak szczerze i liczyłam na to, że jednak mnie zrozumie, a on? Ma czelność jeszcze zganiać winę na mnie?! Jak on śmie?!
-A ty niby skąd to wiesz? – warknęłam w jego stronę i podniosłam się z łóżka. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy licząc na to, że szybko sobie pojadę, bo nie uśmiechało mi się kłócić z Justinem. Chłopak również wstał i powstrzymał mnie,  chwytając za ramię i zmuszając żebym na niego spojrzała.
-Mój tata też ma żonę. I dwójkę dzieci. Mieszkają w Kanadzie, niedaleko moich dziadków. Stąd to wiem. – powiedział i puścił mnie, wiedząc, że totalnie mnie zatkało.
-Ale…
-No co? – nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Czułam się nieco zagubiona. Nie miałam pojęcia, że w rodzinie Justina też jest podobna sytuacja do mojej, ale cóż… Ja naprawdę mało o nim wiem.
-Przepraszam. Nie wiedziałam.
-Nic nie szkodzi. W przeciwieństwie do ciebie, u mnie to nie jest drażliwy temat. – posłał w moją stronę uśmiech a ja z przypływu emocji przytuliłam się do jego klatki piersiowej. Na początku nie odwzajemnił mojego uścisku, bo był wyraźnie zszokowany (ciekawe dlaczego, skoro jeszcze wczoraj sam mnie przytulał!), jednak nie musiałam długo czekać aż objął mnie ramionami. Uśmiechnęłam się pod nosem. – Już lepiej? – upewnił się.
-Tak. Dziękuję. – przyznałam szczerze, nadal go nie puszczając.
-W takim razie masz wolną łazienkę a ja czekam na dole ze śniadaniem. – odsunęłam się od niego szybko i spojrzałam na niego zaskoczona. – No co? Myślałaś, że tak po prostu pojedziesz sobie bez śniadania? – zaśmiał się i ruszył w kierunku drzwi.
                Odświeżona i ubrana w swoje wczorajsze ciuchy, zabrałam swoją torebkę i niepewnie zeszłam na dół. W kuchni zastałam chłopaka, który sprzątał blat. Na stole natomiast widniał talerz pełen smakowicie wyglądających kanapek. Uśmiech na mojej twarzy jeszcze bardziej się poszerzył. Szatyn zdając sobie sprawę, że jestem już w kuchni, polecił, żebym usiadła i zabrała się za jedzenie. Posłuchałam go a ten po chwili dołączył do mnie. Jedliśmy pyszne kanapki z serem i pomidorem rozmawiając o samych błahostkach, dobrze czując się w swoim towarzystwie. Nie pamiętam już kiedy ostatnio tak było.
-Rozmawiałaś już z tatą? – Justin zmienił temat przełykając ostatni kęs kanapki, zaczął jeść kolejną .
-Nie. Po co, skoro nawet się mną nie zainteresował? Nie dzwonił ani razu. – przyznałam szczerze, trochę zawiedziona, że znowu wkraczamy z rozmową na grząski grunt. Mój uśmiech wyraźnie przygasł, ale próbowałam nie dać tego po sobie poznać.
-A wiesz dlaczego? – zapytał Justin unosząc wysoko brew. Zaprzeczyłam, więc wyjaśnił. – Bo zablokowałaś jego numer. Obdzwonił wszystkich twoich znajomych, a później zdesperowany dzwonił nawet do mojej mamy. Był środek nocy a ona nic nie wiedziała, ale widziała cie w moim pokoju, gdy przyszła zapytać się o to mnie. Nadążasz? – zaśmiał się i wgryzł się w pomidora.
-Nie bardzo. – przyznałam. Wyjaśnił mi wszystko jeszcze raz dokładniej. Dla pewności, sprawdziłam telefon i rzeczywiście miałam numer ojca na liście blokowanych kontaktów. Nic dziwnego, że nie mógł się do mnie dodzwonić.
-Martwił się. – zakończył Justin. Posłałam w jego stronę krzywy uśmiech i westchnęłam.
                I teraz pojawia się pytanie… Co się stanie jak wrócę do domu? Chyba powinnam się bać…


~*~
Happy Birthday Justin!:)
"Świętuję z nim" jego urodziny już czwarty rok z rzędu i jestem z tego dumna:)

A jak podoba się rozdział?:) Co myślicie?:)
Do następnego!:*:*:*

PS: Dziękuję za 10 komentarzy pod poprzednim rozdziałem oraz ponad 5tys wyświetleń:) Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję!:)

8 komentarzy:

  1. Rozdział jest niesamowity. Cieszę się, że dałaś akurat fragment z jego życia chodzi mi tutaj o jego ojca, rodzeństwo itp. Rozdział mi się bardzo podoba i świetna ta akcja z zablokowanym numerem ojca głównej bohaterki. Jestem ciekawa co czeka ją w domu, więc z niecierpliwością czekam na rozdział 12 :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaaaaki fajny rozdział. :) Podoba mi się to, że mają do siebie coraz większe zaufanie i że Justin już nie jest taki nieśmiały. Ta jego wściekła wersja urzekła mnie o wiele bardziej, szczerze mówiąc, bo przez te jego zdenerwowanie ewidentnie prześwitywała troska o Juliette. Przynajmniej tak to właśnie było w mojej wyobraźni, gdy czytałam ten rozdział. Ojej, pozytywnie, bardzo pozytywnie. Nie mogę się doczekać 12, aż strach pomyśleć co to będzie, gdy wróci do domu. :D

    Kwaskowa//TheOneDreamy

    OdpowiedzUsuń
  3. SEEEEEKSIAK MA URODZINY, SEKSIAK MA URODZINY!!! To powinno być święto narodowe! Rozdziału nie opisuję bo sama wiesz, że napiszę że jest zajebisty.
    To by było na tyle <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu wpaniały rozdział, strasznie mi się podoba, nie mogę się doczekać następnego, mam nadzieję, że będzie już niedługo.
    Pozdrawiam,
    Candice ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział *-* Justin jest najsłodszy i koniec. Czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział ! Justin staje się coraz śmielszy i podoba mi się to ! :D Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jaki Justin fiausfagsfysayfgi <333333
    chce już nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny *-* nie mogę się doczekać kolejnego. x

    OdpowiedzUsuń